Siedzimy obok siebie, ty patrzysz na mnie. Ale mój wzrok nie jest utkwiony w Twoją twarz, lecz gdzieś daleko. Prawą ręką trzymam dłoń zagubionego dziecka, lewą czule głaszczę wilka. Nie słyszę już krzyków, tylko szum liści które znów spadły na zimny chodnik. Chcesz odejść, ale zatrzymuje Cię szloch. Rozglądasz się dookoła, lecz nie widzisz, żeby ktoś płakał. Delikatnie podnosisz moją twarz w górę i ukazuje Ci się przerażający obraz z przeszłości...